II Niedziela Zwykła -17.01.2016

Po kilku latach wspólnego życia żona mówi do męża:” Popatrz! Muszę prać, prasować, sprzątać, nigdzie nie mogę wyjść, jestem jak ten Kopciuszek!”. Na to odzywa się mąż:” Przecież mówiłem, że ze mną będzie ci jak w bajce!”…

…”Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę”- mówi Syracydes.

Szczęśliwa żona, która ma dobrego męża!”- mówi samo życie.

Gdyby w życiu było łatwo, nie trzeba by niczego ślubować. Ślubuje się miłość bo „chemia i biologia” nie wystarczą, by wytrwać razem do śmierci.

Ślubuje się wierność, bo pojawiają się różne pokusy. Ślubuje się uczciwość, bo czasami chciałoby się robić po swojemu, a nie wspólnie…

…”Wytrwajcie w miłości mojej!” Te słowa należałoby wypisać złotymi literami na ścianach domu każdej chrześcijańskiej rodziny…

Niedziela Chrztu Pańskiego -10.01.2016

Na kanale ARTE można było obejrzeć francuski film, opowiadający o życiu i śmierci znanego francuskiego poety Maxa Jacoba. Jacob był Żydem, który zetknął się z Jezusem, uwierzył w Niego i przyjął chrzest. Prowadził życie nader bujne i skomplikowane, był jednak łagodnym, dobrym człowiekiem, przepełnionym miłością do Boga i ludzi. Jako Żyd został w czasie okupacji niemieckiej aresztowany i umieszczony w obozie koncentracyjnym w Drancy pod Paryżem. W marcu 1944 roku zachorował na zapalenie płuc. Leżał na łóżku półprzytomny, do marynarki miał przyszytą żółtą gwiazdę Dawida z napisem Jude. Chorego próbował ratować lekarz obozowy, który nosił taką samą gwiazdę. W pewnej chwili Max Jacob ocknął się i poprosił żydowskiego lekarza, by poszukał w jego kieszeni różańca. Lekarz i kilku innych obecnych Żydów oniemiało. Jacob wziął różaniec w obie ręce, jego wargi szeptały zdrowaśki. Max Jacob wyznał przed współwięźniami swoją wiarę w Jezusa. Wszyscy trwali w ciszy u łoża umierającego do chwili, kiedy jego wargi przestały się poruszać. Max Jacob był żydem i autentycznym chrześcijaninem…

Być chrześcijaninem to łaska, zaszczyt i wezwanie..

Trzech Króli

II Niedziela po Narodzeniu Pańskim -3.01.2016

Pewien mężczyzna, jak co miesiąc przyszedł do fryzjera. Od słowa do słowa i wywiązała się dyskusja o Bogu.

-Wie pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje- powiedział fryzjer

-Dlaczego pan tak uważa- zapytał klient.

-Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje. Gdyby Bóg istniał, nie byłoby tylu chorych. Nie byłoby opuszczonych dzieci, bólu ani cierpienia, a nawet wojen- mówił fryzjer, sprawnie posługując się nożyczkami. Nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.

Jeszcze dwa machnięcia brzytwą i postrzyżyny były zakończone. Klient zapłacił i wyszedł, ale słowa, które usłyszał, nie dawały mu spokoju. Stanął w zadumie na ulicy i zobaczył człowieka z długą brodą i zbyt długimi włosami. Cofnął się do salonu fryzjerskiego i od progu zaczął mówić:

-Wie pan co? Fryzjerzy nie istnieją!

-Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją?- nie rozumiał fryzjer.

Ja przecież jestem jednym z nich!

-Nie – odpowiedział klient- Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i zarośniętą brodą.

-Ależ nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie ich nie poszukują i nie chcą skorzystać z ich pomocy.

-No właśnie- powiedział klient- Dokładnie tak. Bóg istnieje, tylko ludzie Go nie szukają i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie…