II Niedziela po Narodzeniu Pańskim -3.01.2016

Pewien mężczyzna, jak co miesiąc przyszedł do fryzjera. Od słowa do słowa i wywiązała się dyskusja o Bogu.

-Wie pan, ja nie wierzę, że Bóg istnieje- powiedział fryzjer

-Dlaczego pan tak uważa- zapytał klient.

-Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje. Gdyby Bóg istniał, nie byłoby tylu chorych. Nie byłoby opuszczonych dzieci, bólu ani cierpienia, a nawet wojen- mówił fryzjer, sprawnie posługując się nożyczkami. Nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.

Jeszcze dwa machnięcia brzytwą i postrzyżyny były zakończone. Klient zapłacił i wyszedł, ale słowa, które usłyszał, nie dawały mu spokoju. Stanął w zadumie na ulicy i zobaczył człowieka z długą brodą i zbyt długimi włosami. Cofnął się do salonu fryzjerskiego i od progu zaczął mówić:

-Wie pan co? Fryzjerzy nie istnieją!

-Bardzo śmieszne! Jak to nie istnieją?- nie rozumiał fryzjer.

Ja przecież jestem jednym z nich!

-Nie – odpowiedział klient- Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i zarośniętą brodą.

-Ależ nie, fryzjerzy istnieją, to tylko ludzie ich nie poszukują i nie chcą skorzystać z ich pomocy.

-No właśnie- powiedział klient- Dokładnie tak. Bóg istnieje, tylko ludzie Go nie szukają i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na świecie…